Między startami – czyli tapering amatora

Tapering

Krótki okres pomiędzy startami, w tym przypadku dwa tygodnie jest dla mnie absolutną nowością. Jest trochę wiedzy w głowie z książek, ale jest też ogólne zmęczenie i trochę wątpliwości czy dwa tak wymagające starty blisko siebie to na pewno dobry pomysł dla debiutanta.

Po bardzo wymagających zawodach MP w Tyńcu, emocje powoli opadają a uwaga coraz bardziej koncentruje się na przyszłym weekendzie w który odbędzie się kolejna impreza na dystansie olimpijskim. W moim przypadku drugie zawody w życiu o priorytecie A. Plan dalej ten sam – w pierwszym roku „poważnego” uprawiania triathlonu złamać 3h na dystansie olimpijskim. Samopoczucie słabe, zwłaszcza po dzisiejszym bieganiu – niby ogólnie czuje się dobrze, jednak po 10KM w bardzo rekreacyjnym tempie byłem zmęczony i to bardzo. Tętno pływało w takich zakresach, że zastanawiałem się nad skróceniem tej przebieżki. Może to wczorajszy wypad w góry, może zeszło tygodniowy start, a może już cały rok – nie tylko starów ale też pracy i zwykłego życiowego stresu. Z

Choć impreza w Tyńcu dostarczyła mi prawdopodobnie wspomnień na całe życie to w ogólnym planie, który tworzyłem jako absolutny nowicjusz ponad rok temu może okazać się błędem – ten„trening” kosztował mnie taką ilość sił, że na tak niskim poziomie wytrenowania mogę się nie zregenerować na czas. Uczę się, ATP2015 nie będzie zawierał już takich niespodzianek dla mojego organizmu.

Zobaczymy – w planie jest jeszcze tylko jeden dłuższy trening rowerowy w niedzielę, a później czas na odpoczynek…

Przygotowania

Nie było rowerka w niedziele, było odsypianie „wesela” – całe szczęście impreza udana, a wróciliśmy zanim nastał poranek.

Przed wyjściem na balety udało mi się chwile pobiegać, było dramatycznie … temperatura nie zachęcała do forsowania tempa więc było dużo czasu na przemyślenia czy naprawdę tak powinien wyglądać okres przed naprawdę ważnymi zawodami? Dzień wcześniej wycieczka w góry, dla złapania chwili relaksu i świeżości nie przełożyła się na moc w nogach, przynajmniej była piękna pogoda i dobre towarzystwo – kilka fotek znajdziecie w galerii.

No cóż trzeba to wszystko jakoś pogodzić i uważać, żeby został jakiś czas na odpoczynek, ładowanie się na rower po powrocie z delegacji (600KM za kółkiem) uznałem za kiepski pomysł więc zeszłotygodniowy long bike również wypadł z planu … bardzo nie lubię robić sobie długiej przerwy, czuje się później znacznie mniej pewnie na rowerze.

Wczoraj udało się popływać, spokojnym tempem 1500m w prawie pustym basenie – sama przyjemność po stresie związanym z wyprawieniem dzieciaków do szkoły, zwłaszcza dwóch pierwszoklasistów na raz. Jakby jednak nie liczyć, to tylko dwa treningi w wodzie od startu w niedzielę …

Dzisiaj w planie był trenażer, no ale cóż – jestem jeszcze w pracy, wyjątkowo stresujący dzień, więc chyba znów nic z tego … albo ta przerwa się zemści albo zaprocentuje, bardzo jestem tego ciekawy. Cały czas się czuje lekko zmęczony co kiepsko wpływa na trzymanie jakiejkolwiek diety, jem co widzę, cały czas czuję że mam deficyt energetyczny… frytki, kotlety, kiełbasa i wstyd się przyznać czipsy … o przejedzeniu się na weselu już nie wspomnę – wiem, wiem amatorszczyna tak się na dłuższą metę nie da, koniecznie muszę sprawy diety uporządkować i w końcu pilnować. Stres i zmęczenie w tym nie pomaga, będzie to wymagać chyba bardziej kompleksowego podejścia w przyszłości.

Co do samych zawodów atmosfera jest już stopniowo podgrzewana przez organizatorów co rusz to nowe info na stronie zawodów albo na funpage nie daje zapomnieć o tym, że to już niedługo. Powoli zaczynam się łapać na tym, że w myślach płynę albo jadę na rowerze – bardzo fajne uczucie, uwielbiam je!

%d bloggers like this: