Niby nic, a jednak coś się dzieje.

#Niby nic, a jednak coś się dzieje.

Zeszły tydzień to z powodzeniem zakończony projekt „przeprowadzka”. Nie pierwsza i zapewne nie ostatnia – w każdym razie najlepiej jak do tej pory zorganizowana. Choć większość roboty odwaliła firma Gladiator (respect za organizację i szybkość działania) to sam też coś pobiegałem z kartonami co można uznać za mały trening siłowy.

Jeśli chodzi o pracę to praktycznie cały czas jestem w delegacji, mało śpię i dużo jem, niezbyt to sportowy tryb życia no ale cóż, podchodzę do tego zgodnie z aktualnym mottem życiowym „co zrobisz… nic nie zrobisz” 😉

Nie wywalam tutaj żali szukając usprawiedliwienia, raczej podaje uzasadnienie tak niskiej objętości treningów w ostatnim czasie – na więcej nie mam albo fizycznie czasu, albo najzwyczajniej w świeci siły …

#Forma jednak jakaś jest

Nie wszystko co wypracowane w zeszłym sezonie poszło na marne. Korzystając z dobrodziejstwa nowej lokalizacji w sobotę zrobiłem troszkę dłuższe wybieganie (14KM) w ramach rozpoznania starej-nowej trasy i powiem, że wielkiego szoku dla organizmu nie było (choć trzeba oddać sprawiedliwość – tempa nie forsowałem). Wcisnąłem obowiązkowy wypad na basen i powoli, powoli staram się rozkręcać z tym co mam.

#Plan treningów pierwsze tygodnie …

Wiem, że nie jestem w stanie zrealizować tego co zakładałem dwa miesiące temu, jednak całkowity brak planu sprawia, że już totalnie brak mi mobilizacji. W oparciu o najlepsze narzędzie jakie do tej pory znalazłem na portalu http://www.beginnertriathlete.com/ (w zeszłym roku przygotowałem się do olimpijki dzięki programowi stworzonym na podobnej zasadzie) zbudowałem plan na najbliższe 8 tygodni – główny cel na ten okres, w miarę utrzymać ten poziom formy który już jest i nie pogarszać sprawy. Plan jest bardzo optymistyczny więc jeśli uda mi się go zrealizować w 80% procentach w skali miesiąca będę mega zadowolony.

#Świetliki!?!

W przyszłym tygodniu Bieg Świetlików – będzie okazja sprawdzić gdzie jestem w porównaniu do zeszłego roku.

W tym tygodniu kończę też temat planów startowych (TBA) na przyszły rok, co się da to już opłacę, gdzie się da to się zarejestruje i nie ma już co robić z tego lotu w kosmos – jak przyjdzie mi ochota jeszcze gdzieś powalczyć to dorzucę last minute 😉 Główne imprezy i tak są już znane i zaklepane.

#Mniej Jacka w Jacku

Moja obecna waga (w sumie to nie wiem nawet jaka – low battery ;)) zaczyna mnie martwić i nie ma mowy żebym całość siebie zabrał na maraton 😉 Wiem też co się będzie działo w grudniu więc jakiś ekstremalne diety nie planuje – tak tylko piszę, żeby później nie mieć do siebie pretensji i spokojnie móc powiedzieć- a nie mówiłem!? Trzeba mnie jeść, nie ma rady!

%d bloggers like this: