Podsumowanie roku 2014

Muszę przyznać, wbrew wrodzonej skłonności do malkontenctwa to był naprawdę udany rok! Pod wieloma względami, ale tutaj skupię się tylko na sportowych. Zapraszam na krótkie podsumowanie roku 2014!

# Podsumowanie roku 2014

We wszystkich imprezach, w których planowałem brać udział i do których się zgłosiłem – wystartowałem. Wobec każdej imprezy miałem jakieś oczekiwania, zarówno w kontekście swojej dyspozycji jak i po prostu dobrej zabawy i większości przypadków zostały one zaspokojone z niewielką nadwyżką. Zdrowie dopisywało, prócz kilku infekcji, nie przytrafiła mi się żadna poważna kontuzja lub bardzo długa przerwa w treningach. Zauważalny progres cieszył z miesiąca na miesiąc a gdy przyszedł dzień zawodów zrealizowałem swoje marzenie – wystartowałem po raz pierwszy w życiu w zawodach triathlonowych na dystansie olimpijskim.

Już w fazie przygotowań wiedziałem, że nie jest to przygoda na jeden raz! Marzenie o starcie w zawodach przerodziło się w chęć ukończenia najcięższych z tego rodzaju wyzwań – Ironmana na pełnym dystansie.

# Zawody

Bardzo chciałem, aby wszystkie zawody, w których biorę udział sprawiały mi radość i przyjemność (tak, tak, pomimo maksymalnego zmęczenia i bólu odczuwa się wtedy przyjemność;)) kiedy dotrę do mety. Nie chciałem trenować tylko na tzw. ukończenie „no matter what” i tutaj bez górnolotnych stwierdzeń się nie obejdzie – nikt nie chce być ostatni, ja też nie – mam swoją godność i dumę startową – trenuje tylko amatorsko to fakt, ale jeśli już to robię to chcę mieć jakiś wynik, najlepiej taki który jest poniżej granicy określonego czasu przez organizatora;) Druga sprawa to jakim odbywa się to kosztem, zawsze zostawiam sobie jakiś zapas, po zawodach chcę w miarę szybko dojść do siebie – prowadzę intensywne życie zawodowe i rodzinne – nie mogę sobie pozwolić na tygodnie wypoczynku albo ograniczenia wynikające z poważnych urazów bo nareszcie poleciałem 10KM w trupa i mam życiówe poniżej 40 minut. Wiem, że może blokuje mnie to czasem przed o wiele lepszym wynikiem, ale cóż – póki co jestem zdrowy 😉

# Family fun!

Najważniejsze starty zyskały charakter wydarzeń rodzinnych – co jest dla mnie bardzo ważne, to jest wsparcie którego nie da się kupić w sklepie z najnowszymi rowerami, nie da się go zastąpić niczym innym, nie da się go wymusić albo wytrenować – albo jest albo go nie ma – jeśli to pierwsze to masz już 20% przewagi nad innymi – wiesz i czujesz, że to co robisz ma sens i to nie tylko dla Ciebie ale też dla osób Ci bliskich. Kiedy przychodzą chwile zwątpienia w swoje możliwości, a przychodzą w najmniej oczekiwanych momentach, myśl, że ktoś czeka i obserwuje twoje zmagania (z samym sobą – chyba że jesteś Chrissy Welington – to przepraszam) dodaje większego kopa niż najlepszy żel energetyczny.

# Ależ pięknie…

No nie do końca… są też tematy, z którymi sobie nie poradziłem. Po pierwsze dieta, fatalna sprawa – skłonność do tzw. yunk food jest u mnie chyba genetyczna, nie mogę sobie z tym definitywnie poradzić. Myślę, że byłbym naprawdę w nieziemskiej formie gdyby choć przez jeden pełen rok udało mi się zdrowo odżywiać. Na dzień dzisiejszy jest to czynnik, który zaraz po czasie (a konkretnie jego braku) – ogranicza mnie najbardziej. Noworoczne ważenie nie napawa optymizmem – jeśli chodzi o wagę to nie jestem nawet w punkcie wyjścia muszę naprawdę coś z tym zrobić – wiem, oryginalny nie jestem.

Systematyka – w harmonogram treningu wdziera się niejednokrotnie chaos, prócz biegania nie udało mi się wypracować stałej pory na poszczególne sesje. Podchodziłem wielokrotnie do porannego wstawania na basen – po paru zrywach wracam do poprzedniej rutyny, wieczornych treningów niejednokrotnie na maksymalnym zmęczeniu. Co do efektywności nie można mieć złudzeń – wymaga to poważnej modernizacji, co zaraz po ograniczeniu sobie przyjemności kulinarnych staje się moim celem na 2015 rok.

# 2014 w liczbach

Zaktualizowane wyniki z wszystkich imprez w jakich brałem do tego czasu znajdziecie TUTAJ. Enduhub to świetna sprawa, wszystkie wyniki w jednym miejscu, automatycznie – nie ma potrzeby dłubać już w tabelkach – polecam.

A „prawie” kompletne statystyki z treningów w zeszłym roku zobaczysz już niebawem na blogu – więc bądź czujny!

Zawsze można też odwiedzić któryś z moich dzienniczków treningowych, ale na chwilę obecną sam już nie wiem, który jest aktualny 😉

# Przerwa na trening

Przydługawy ten wpis, więc w międzyczasie byłem trochę pobiegać – trening noworoczny w spokojnym tempie i świątecznej atmosferze. Miała być jakaś elegancka mapka wklejona poniżej ale zarówno garmin jak i endomondo odmówiły współpracy – więc uwierzyć musicie na słowo, było bardzo, bardzo fajnie mimo nieciekawej pogody i trochę zmęczonych nóg (rok 2014 pożegnałem Biegiem Sylwestrowym na 10KM z takim sobie czasem bo 51:57 szału nie robi … no ale cóż zmęczyłem się jak zwykle).

# No i mamy 2015 …

Nic tak nie buduje morale jak wykonany plan w roku poprzednim. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc i plany na kolejny sezon są bardziej spektakularne (przynajmniej dla mnie). Dystanse wzrastają dwukrotnie szkoda tylko, że czasu na treningu dwukrotnie mniej. Nadal uważam, że jest to wszystko wykonalne (rzecz jasna mówię o pokonaniu wyzwań w moich warunkach, a nie o startach w samych sobie, bo wiem, że robi to tysiące ludzi …). Przy pierwszym podejściu do planu, ambitnie zakładałem też poprawienie czasów z poprzedniego roku, jednak już wiem, że nie będzie to takie proste. Im dalej w las tym troszkę ciężej urywa się kolejne minuty, a nawet sekundy zaczynają mieć znaczenie. Dlatego spuściłem trochę z tonu, nie chcę aby w to wszystko wdarła się jakaś niepotrzebna nerwowość lub chora ambicja (tego mam w nadmiarze w pracy i nie tylko). Jadę z tematem spokojnie wg wzorca z 2014 roku, a śrubowanie wyników zostawiam sobie na kolejny rok. Do czterdziestki trzeba mieć co robić (naprawdę liczę na to, że będę wymiatał w swojej grupie wiekowej za 5 lat :p). Jeśli uda mi się w 80% zrealizować kalendarz startowy na 2015 (który znajdziesz tutaj) to i tak powodów do zadowolenia nie braknie a w menu są przynajmniej dwie pozycje aspirujące do „life dream” nie jednej osoby 😉

Wszystkim Życzę Zdrowia w Nowym Roku, zero kontuzji, dużo czasu na trening i realizacji wszystkich celów oraz planów startowo-treningowych!

%d bloggers like this: