Odpowiedź na pytanie co ja teraz właściwie robię, nie jest taka prosta (chodzi o trening oczywiście J).
Generalnie próbuje wdrażać to co sobie założyłem już na początku października, odpocząłem znacznie mniej niż było potrzeba ale teraz już jest za późno, trzeba będzie walczyć na lekkim dojechaniu. Super podsumowania startów i treningów w 2015 jakoś nie było jeszcze czasu zrobić, ale w statystyki trochę zajrzałem – aż tak dużo tego treningu to nie było, kiepska organizacja i logistyka (brak systematyki również) sprawiły, iż miałem poczucie, że trenuje cały czas a tutaj niespodzianka – niewiele ponad 200h wyszło, aż dziw że ogarnąłem na tym maraton a całkiem godnie połówkę, że o innych startach nie wspomnę.
Aktualnie walczę w okresie przygotowawczym, realizuje trening wprowadzający i zbytnio się nie dociskam bo przeciążone prawe pasmo biodrowo-piszczelowe daje czasem znać o sobie. W sumie wszystko co teraz robię powinno zredukować dolegliwości niż je pogłębić, więc mam nadzieję, że się ogarnę przed dołożeniem większych objętości do pieca. Jeśli chodzi o bieganie to tylko dystanse dosłownie „do bólu” J Oswajam się też z nowymi dla mnie narzędziami treningowymi – jeśli chodzi o bieganie to są to krosy i wycieczki biegowe (niby nic skomplikowanego, a jednak zrobienie tego prawidłowo nie jest w praktyce takie oczywiste). Szukanie odpowiedniej trasy, pętli, pagórków, utrzymywania zadanego tempa i pilnowanie tętna, do tego cały czas praca nad techniką, a konkretnie ekonomiką biegu absorbuje mnie dość mocno (pilnowanie kadencji i mojego największego wroga, lewej ręki i stawu ramiennego (jestem świadomy swoich ograniczeń, był kiedyś czas na naprawienie tego stawu, teraz mogę sobie już tylko pomóc wypracowaniem odpowiedniej techniki i próbą „wyćwiczenie” większej ruchomości stawu). Niby nic, ale rzutuje to praktycznie na całą mechanikę ruchu u mnie – magiczne „zarzucanie” prawej stopy przy szybszym biegu nie bierze się z mojej urody tylko niestety z kompensacji … ehh no taki mądry jestem po tych wszystkich konsultacjach J Przynajmniej pracuje teraz nad czymś konkretnym i mam przekonanie, że będzie z tego efekt w postaci dalszego progresu J
W planie tygodniowym pojawią się, aż 4 treningi biegowe, starty jeszcze nie „przyklepane” ale wszystko wskazuje, że pierwszy start A w 2016 to będzie Cracovia Maraton – a drugi raz już tego nie zlekceważę. Zadebiutowałem w tym roku trochę na siłę, bardzo chciałem, za bardzo – nie byłem przygotowany biegowo, teraz o ile zdrowie pozwoli nie będę sobie robił takiej krzywdy, trzeba swoje nabiegać, żeby było w miarę przyzwoicie w kwietniu.
I co tam jeszcze w bieganiu słychać? Zaczynam bardzo poważnie traktować rozciąganie jako element każdego treningu, rolka coraz częściej jest w ruchu ale jeszcze stanowczo za mało przez co niepotrzebnie długo bujam się z ww. dolegliwościami – poprawna rehabilitacja i ćwiczenia mogły by wszystko wyrównać ale cholera nie ma kiedy!
A no właśnie, co raz muszę sobie przypominać, że jestem tylko takim sobie amatorem i nie ma co szaleć, rodzina, praca, obowiązki i dopiero trening – tego czasu zostaje nie wiele, a chęci rozwoju i progresu takie duże! Postawiłem na lepszą logistyką i organizację czasu w tygodniu, mniej dojeżdżania w dziwne miejsca gdzie się „fajnie” biega, zostawiam sobie to na specjalne okazje (albo konieczne krosy). Biegam gdzie akurat mogę i mam najbliżej, basen to samo – szkoda czasu jechać przez pół Krakowa i na niego w ogóle nie wejść albo pływać na 10go na torze – mogę to robić taniej, bliżej i szybciej – komfort zostawię sobie na emeryturę.
Uff rozpisałem się, a to dopiero bieganie 😉 To napiszę jeszcze tylko o tym, że staram się dokładać ćwiczenia siłowe, na razie bardzo delikatnie bo z siłą u mnie baaardzo kiepsko, bardzo… Nie mówię tutaj o mięśniach brzucha, które również staram się ogarnąć ale o typowej siłowni dla ogólnego wzmocnienia. Ciężko to idzie ale, cóż trzeba czasu, czasu…
Jakby udało się to wszystko ogarnąć i utrzymać taki reżim przez zimę, to OMG nie chcę myśleć jaka by była petarda – no ale cóż, wszyscy wiemy jak jest. Z planami trzeba ostrożnie, życie je bezlitości weryfikuje.
Co dalej zostawię na następne wpisy, wyjadacze pewnie już doszli do tego, że wchodzę na elementy treningu wg. Jerzego Skarżyńskiego, połączenie tego jednak w całość z przygotowaniami do połówki IM (mój drugi start A w przyszłym roku) to już mój prywatny eksperyment trenerski J