#Święta, Święta i … trening.
Ten frazes, choć nadużywany wybitnie, dość dobrze oddaje rzeczywistość 🙂 Generalnie im większa faza i nakręcenie na okres przed i świąteczny tym większy dół po, który dodatkowo pogłębiamy nadmiarowymi kilogramami i mniej lub bardziej udanymi próbami powrotu do „normalności”.
Dobra, nie ma co roztrząsać – ja nie lepszy, po wszystkich dniach wolnych i tygodniu „regeneracji” poszło ok 1.5 kg w górę. Do przeżycia, ale odbiło się to na mojej ambicji podczas biegu sylwestrowego – główka bardzo chciała ale dupcia nie nadążała, troszkę było za ciężko – ale o tym trochę później 😉
Sami widzicie, słabo ale powoli się rozkręcam – gdyby nie przerwa w Nowy Rok to pierwszy tydzień nie byłby taki zły 😉
Na rower niestety ciągle brakuje czasu… Cieszą te 42km zrobione w terenie bo trenażer wyjątkowo mnie drażnił ostatnio.
#Bieg Sylwestrowy
Mega pozytywna impreza, idealny sposób aby pożegnać stary rok i trochę sobie odpuścić. Trudno w takiej atmosferze cokolwiek brać na poważnie, więc polecam każdemu – można się odstresować, dobrze bawić i pobiegać zamiast zbyt wcześniej zaczynać sylwestrową zabawę 😉
Zamiast relacji – krótka infografika, która mówi wszystko 🙂
#Pożar w achillesach
Weekend przepracowałem ciężko, choć łydki bolą niesamowicie po zbyt ambitnej dyszce w czwartek i choć jest roluje do łez, smaruje i solankuje poprawy wielkiej nie ma… Kros aktywny w sobotę na pewno im nie pomógł ale znacznie gorzej nie jest, zadowolony za to jestem wyjątkowo, że mimo takiego sobie samopoczucia zrealizowałem jak należy ten trening.
Pisałem już o co chodzi, więc się nie będę powtarzał, minimalnie wolniej zacząłem niż ostatnio ale końcówka była już na odpowiednich obrotach.
Liczę na porządne plony 🙂
W niedzielę, mimo masakrycznego mrozu -12 (a wiatr sprawił, że odczuwalna była chyba -30 ;)) Poleciałem na zaliczenie WB, było średnio przyjemnie na początku ale później zaczęło mi się nawet podobać, lubię takie hardkorowe przeprawy – później w trudniejszych warunkach na zawodach czuje się znacznie pewniej i zawsze parę oczek przepycham się do przodu przed tych co to w deszczu, zimnie, po ciemku, za wcześnie i za późno nie lubią 😉 Jeśli chodzi o czas i tempo to naprawdę nie ma się czym chwalić ale w tym treningu nie o to chodzi więc przestałem się już cisnąć – grunt że wpadło prawie 20km i całkiem ładne foty!