Podsumowanie lutego i marca

Trochę dziwnie pisać podsumowanie dla tak długiego i zaległego okresu  (po prostu trochę już nie pamiętam co robiłem) ale dzisiaj okazało się, że takie dane są mi potrzebne i jeśli ich zabraknie to można zacząć popełniać te same błędy – co przy ograniczonym czasie daje fatalną mieszankę … więc do rzeczy, trochę się działo przez luty i marzec.

#Ogólnie

Ciężko mówić o stosowaniu planu przygotowań do triathlonu gdy się nie pływa i nie jeździ … (taki chyba będzie sens wprowadzać dopiero po starcie w majowym Cracovia Maraton, a dokładnie tydzień po nim), na razie skupiam się na poprawieniu czasu w tym królewskim biegu. Są już pierwsze założenia i pomysły co do tempa po startach „kontrolnych”, nie będzie chyba zbyt odważnie jak powiem, że zdecydowanie celuje w czas poniżej 4h – ile dokładnie jeszcze nie powiem, ale po kolej.

#Statystyka

Nawet przy nielicznych wypadach na basen i na trasy rowerowe, w liczbach wygląda to znacznie lepiej niż rok czy dwa lata temu. Ja wiem że wykres za mnie nie pobiegnie, ale daje jakieś uzasadnienie dla myśli w stylu ” w tym roku będzie lepiej i s1kwartał2016zybciej” :

#Treningi i starty „kontrolne”

O treningach nie ma co pisać, w zasadzie gdyby nie świetnie zorganizowane treningi w ramach przygotowań do Cracovia Maraton to nie mogło by być mowy o jakimś regularnym  planie przygotowań. Ilość pracy i zadań wzięła górę nad grafikiem i trening jest wpychany gdzie się da, jak się da i ile się da – a jak się nie da to odpuszczam – po prostu. Nie będzie z tego pieniędzy 😉 a jeśli ma to być relaks i zdrowe hobby to niestety trzeba więcej spać niż biegać 😀 Przy okazji wyjazdów służbowych poznałem piękne okolice we Wrocławiu, Poznaniu i Warszawie próbując choć po części wybiegać kilometraż pod maraton.

Pierwsze sprawdzenie było w Myślenicach – II-gi Myślenicki Bieg Uliczny poszedł bardzo dobrze, zrobiłem życiówkę na 10 km z małym zapasem sił poprawiając się o aż 5 minut na tym dystansie. Wydaje mi się, że jest to dość dużo jak na amatora trenującego bez ładu i składu 🙂 Następnie przyszła dołująca mnie zawsze Marzanna, która z całej siły staram się odczarować ale i tym razem mi się to nie udało. Choć nie było planu bić rekordów, to po prostu brakło mi sił na przyzwoite bieganie i nie do końca wiedziałem dlaczego. Zmartwiłem się, że cała zima poszła na marne, może faktycznie tak jest, że bez bardzo precyzyjnego planu nie da się już zrobić progresu? Ciężko mi to było przełknąć, bo trzaskałem 14 KM crossy w śniegu, zanim jeszcze zaczęły się oficjalne treningi do CM i liczyłem, że jednak trochę więcej z tego wyciągnę na wiosnę niż wynik podobny do zeszłorocznego na półmaratonie… Dodatkowo, częściej spoglądałem w stronę treningu z obciążeniem i na stałe wrzuciłem solidne rozciąganie do wszystkich jednostek. Więc padło proste pytanie: „co jest grane?”. Męczyło mnie to przez dwa tygodnie, aż do ostatniego kontrolnego startu przed Cracovia Maraton – II-go Półmaratonu Lisieckiego (tyle, że już kwietniowego – więc o tym więcej w następnym wpisie). Tutaj wspomnę tylko tyle, że jest dobrze, jest progres, jest zrobiona robota i są efekty! 🙂 Dla pamięci zanotuje, że zdecydowanie krótsza rozgrzewka przed półmaratonem lepiej mi służy niż dłuższa (max. 2km) a szybkie wybiegania (miejscami mocniejsze niż tempo startowe) w tygodniu poprzedzającym robią swoje. Pogoda, samopoczucie i ogólna świeżość (wyspanie, stres) zaczynają mieć znaczenie i to znaczenie to różnica 7 minut na półmaratonie w odstępach dwóch tygodni, gdzie trasa tego drugiego jest zdecydowanie bardziej wymagająca.

#Co dalej, czyli nie popsuć się w kwietniu 

W lutym przebiegłem 50 km więcej niż rok temu, a w marcu już tylko 20 km – co już tak wielkiej różnicy nie czyni – maraton jest w tym roku miesiąc później więc teraz w kwietniu trzeba to dobrze rozegrać, dwa bardzo długie wybiegania zrobią kilometry, reszta to krótsze ale szybsze treningi – w zasadzie górna granica 2 zakresu. Staram się bardzo uzyskać sensowną wagę startową, moim marzeniem są okolice 75 kg i robię (przynajmniej tak mi się wydaje) dużo w tym kierunku, przy ogromnej pomocy Tomka (Zapraszam tutaj!) ostatnie tygodnie przygotowań to dieta która ma za zadanie utrzymać wypracowaną siłę i pozbyć się jeszcze trochę balastu – na razie idzie opornie, ale idzie bo jestem ciężkim przypadkiem, dosłownie i w przenośni 😉

W nogach mam już dwa półmaratony, biegam na treningach coraz szybciej. Może, czas bardziej optymistycznie patrzeć na ten sezon.

Do maratonu zostało: 28 dni!

 

%d bloggers like this: