Jak wygląda sezon, w którym planujesz debiut w zawodach Ironman? Jak ogarniasz pierwsze zawody na pełnym dystansie? Czy Ironman to jedyny start, na jakim warto się skupić? Debiut w Ironman – jakie jest obciążenie treningowe i jakie są najdłuższe jednostki? Czy trzeba się jakoś specjalnie badać? Czy amator potrzebuje wsparcia zespołu? Jestem zdrowy, po co mi fizjoterapeuta? Czy maraton na koniec sezonu, w którym debiutujesz na długim dystansie to dobry pomysł? Odpowiedź na te i kilka innych pytań znajdziesz w moim podsumowaniu sezonu 2019. Najbardziej intensywnym sezonie od początku mojej przygody z Triathlonem.
Ile trzeba trenować w sezonie, w którym masz zaplanowany debiut w zawodach Ironman?
To wiesz tylko Ty i Twój trener! I to też nie do końca. Ograniczeń jest wiele i tak dynamicznych, że logistyka staje się 5 dyscypliną triathlonu. Czwartą jest regeneracja. Zacznę więc od statystyki. Tak, aby każdy z was, mógł sobie porównać ile trzeba wrzucić do pieca, aby ukończyć w zdrowiu debiut w Ironman gdzieś w połowie stawki. Czyli ani wstydu, ani prestiżu — ot tylko realizacja marzeń! Tak to wyglądało w moim przypadku. Natomiast statystyka swoje a życie swoje.
TSS, CTL, WTF?
Fanów TSS zainteresuje na pewno zestawienie, z którego jasno wynika, że z formą poniżej 100 lepiej się nie wybierać. Dobranie się do takich wartości, przy objętościach treningowych u amatora, jest niezwykle trudne. Starty w zawodach to najlepszy trening i zdecydowanie to ułatwiają. Symulacja warunków choćby idealna nie oddaje atmosfery. Mam też wrażenie, że zawsze dajemy z siebie trochę więcej na starcie niż nawet na najcięższym z treningów. Sprawę zamyka (albo raczej otwiera) udział w obozie sportowym. To jeden z najładniejszych wzrostów na tym wykresie.
Ok, część oficjalna za nami, teraz wspomnienia.
Przetarcie przed sezonem
Bieg Sylwestrowy (2018) – tradycyjnie zamykam rok kalendarzowy tym arcy zabawnym startem. Bardzo symbolicznym dla mnie z wielu względów. W tym roku będę tam również, jak tylko zdrowie pozwoli. Zaczynam sezon mocno, bo poprawą czasu na 10 KM. Jeśli ktoś mieszka w Krakowie lub okolicy, zapraszam!
Grand Prix Krakowa w Biegach Górskich – zaliczam tylko dwa biegi z tej edycji, ale jakie! Warunki kosmos, po raz pierwszy biegam po lodzie wyposażony w kolce. Chyba więcej strachu niż przyjemności. Siła i stabilizacja, jaka buduje się podczas tych przygód zaprocentuje w lecie. W tym roku spróbuję się na dystansie mega – 23 km.
Bieg Tropem Wilczym — pierwsze „szybkie” bieganie w roku. 5 KM poniżej 20 minut — niestety później się okazuje, że trasa była niedomierzona (ale nie musiała). Dobry prognostyk, humor na plus!
Zaczynamy na całego!
Półmaraton Marzanny — ten półmaraton zawsze mnie poniewiera, raz mniej, raz bardziej — różnie bywa. Tutaj było całkiem spoko! Pamiętam, że ubrałem się za ciepło, a to dla mnie zawsze dodatkowe cierpienie. Bez rekordów życiowych i sensacji, ale pozytywnie — to u mnie naprawdę rzadkość na początku sezonu.
Obóz w Calpe — Nie jest to mój pierwszy obóz sportowy w zimie, ale zdecydowanie najbardziej intensywny. To, co udało mi się zbudować tutaj w 10 dni, będzie bazą wypadową na najważniejsze starty w roku! Przebieg i wartości obozu — to temat na osobny wpis, obiecuję! W tym roku Tri Wise jedzie do Portugalii!
Bieg Nocny — czułem się niewiarygodnie dobrze, miałem poważne zamiary podejść blisko 40 minut na dychę. Głowa jednak nie jest jeszcze gotowa na takie bieganie, robię 41:59 i to jest mój najlepszy czas na 10 KM w życiu. Po biegu zbieram się jakieś 5 minut. Sam nie wiem co tym myśleć albo nie dałem z siebie wszystkiego, albo jestem w życiowej formie.
Finałowe odliczanie!
100 dni do IM w Kalmar — zaczynam swój mini projekt na Fanpage Ajronman – 100 postów, aż do startu — zrealizowany w 100%. Bardzo mnie to zmobilizowało do działania.
Badania — testy wydolnościowe, próby wysiłkowe, echo serca. Konsultacja z kardiologiem, lekarzem sportowym, pełen panel badań z krwi. Nie zaniedbuje niczego — moja licencja z PZTri jest w 100% legalna! Tutaj link do regulaminu licencji PZTri oraz przychodnia, w której ogarniałam badania.
3 KM Pływania — kolejna bariera za mną, pierwsze tak długie pływanie w moim życiu. Schodzi mi 1h10min. Po epickich trasach rowerowych na obozie to jest kolejna cegiełka budująca moją psychikę! Bardzo mnie to podbudowało, luz i komfort pływania nie opuszcza mnie już do samego końca przygotowań do IM.
Dentysta — interwencja chirurgiczna. Laserowe usunięcie części dziąsła. Gojenie trochę się przeciąga, przymusowa dieta i ból stopniowo obniża mi samopoczucie i morale. Trwa to dwa tygodnie i z perspektywy czasu przyznaje, że był to fatalny czas na ten zabieg. Zaciągnąłem sobie hamulec ręczny w środku przygotowań.
Rower czasowy — moje pierwsze boje na prawdziwej „czasówce”. Inna pozycja, inna waga roweru, wszytko inne. Biorę się za to chyba trochę za późno, bardzo brakuje mi pewności i kilometrów przejechanych w terenie. Technika jazdy wypracowana na obozie jakby trochę nie oddaje. To jednak co innego niż jazda szosowa. W każdym razie pierwsze jazdy po 100KM+ epickie.
Triathlon Rzeszów — pierwszy start Tri w roku/sezonie. Organizacyjna klapa. Dla mnie sporo stresu. Byłem ograniczony czasowo i jakoś nieszczególnie wspominam ten start. Zważywszy na warunki, nie wyszedł najgorzej. Patelnia tam była niewiarygodna, na trasie zabrakło wody i tym podobne schody. Rower też był dla mnie bardzo zajmujący, nie czułem jeszcze sprzętu i było trochę spiny. Jednak drugi czas w życiu na 1/4 sam się nie zrobił, więc mimo wszystko byłem zadowolony. Aha i obiecaliście mi odesłać i okularki i nic, nie doczekałem się — shame on you Rzeszów!
Starty kontrolne.
Susz Triathlon — przygód tam było całkiem sporo, rower w roli głównej! Jednak przygotowany byłem solidnie i wszelkie fackupy nie mogły tego zmienić. Pojechałem w asyście przyjaciela, bez rodziny i muszę przyznać, że to sprzyjało mojej koncentracji. 100% skupienia na zawodach. To musiało oddać! Łamie 5 godzin na połówce i z nowym rekordem życiowym 4:57 jestem cholernie pewny swego sukcesu w Kalmar. Ten start był jednym z najważniejszych w moim życiu. Przekroczyłem tutaj pewną granicę. Głównie w swojej głowie, która blokowała mnie przed dalszym rozwojem nie tylko w sporcie. PS: to był mój drugi raz w Suszu – o pierwszym więcej w tym wpisie.
LOTTO Triathlon Energy Bełchatów — kolejna połówka i tutaj już nie było tak kolorowo. Worek z fuckapami rozwiązał się całkowicie. Pojechałem solo, nie mogłem się ogarnąć ze znalezieniem startu, strefy zmian… nie wyspałem się, nie zjadłem śniadania. Rany, dziwię się, że nawet znośny czas tam wymęczyłem. Półmaraton, a raczej ćwierć, bo pozamiatało mnie tam dość szybko. Zapamiętam na długo … otarłem się o udar jak nic. Nie polecam takich nieogarniętych startów. 1/2 to nie są jaja, nic na siłę. Teraz gdy zmienił mi się mindset – tych zawodów bym nie dokończył. Nie było takiej potrzeby, więcej szkód w organizmie niż pożytku — choć psychika może podpowiadać co innego. PS: Całkiem zacny rowerek tam pocisnąłem, naprawdę!
Epicki treningi zakładkowy — zaczęło się od 120 KM rower / 10 KM biegania. Nie wiem, czy coś może bardziej przygotować mentalnie na Ironman’a … A już wiem, 135 KM i 20 KM biegania! Mój najdłuższy w życiu trening (i jeden z najtrudniejszych psychicznie do ogarnięcia) trwał prawie 7 godzin.
4 KM Open Water – 7 rano, Kryspinów. Symulacja startu, Michał ubezpiecza trening a ja wpadam w rytm i robię swoje. To jest ten dzień, w którym do mnie dociera, że ukończę Ironman’a. Nie dlatego, że mi się „uda”, tylko dlatego, że jestem przygotowany psychicznie i fizycznie. Jest to też dzień, w którym niepotrzebnie zaczynam myśleć o czasie, w jakim to zrobię, bardzo, bardzo duży błąd! To myślenie odbierze mi wiele ze święta, które nadejdzie za 5 dni!
Fizjoterapia — ilość roboty, jaką włożył w moje przygotowanie Mateusz jest nie do ogarnięcia. Połowa treningów by się nie odbyła, gdyby nie jego cotygodniowa praca nad moim układem ruchu! Polecam!
Debiut w Ironman Kalmar 2019.
Ironman Kalmar — nie zapomnę tego do końca życia. Była i jest to jedna z najtrudniejszych i najbardziej przełomowych rzeczy, jaką w życiu zrobiłem. Nie myślę tylko o starcie, ale o całej drodze. Sześć lat przygotowań, fizycznych, psychicznych, logistycznych i finansowych. O pełnej transformacji życia na wszystkich płaszczyznach, aby niemożliwe stało się dla mnie możliwe. Tak jak sobie założyłem, na dzień przed swoimi 40 urodzinami ukończyłem zawody na dystansie Ironman. Więcej o tym starcie znajdziesz w tym wpisie.
Małopolski Bieg Drogą św. Jakuba – po przerwie regeneracyjnej z marszu atakuje dość wymagający bieg. Tylko 7 KM. Lokalne zawody, mocno obsadzone. Zawsze daje tutaj z siebie wszystko aby wypaść jak najlepiej. W tym roku nie było szans na pudło, jestem 7 w swojej kategorii wiekowej.
Półmaraton Królewski – wracają siły po starcie w Kalmar. Czuję, że została jeszcze ogromna forma. Najzwyczajnej w świecie żal na zbyt wczesne zamykanie sezonu i roztrenowanie. Postanawiam, że bez większych fanfar zaatakuje życiówkę na maratonie. Od Kalmar maraton śni mi się po nocach. Wiem, że jestem o wiele, wiele lepszy niż Jacek który musiał walczyć sam ze sobą w Szwecji – muszę się sprawdzić ponownie. Start w Krakowie ma być testem tempa startowego. Zaskakująca pogoda delikatnie mnie hamuje i nie czuje się na siłach przy okazji zmieść PB w półmaratonie.
Dożynki – czyli jeszcze tylko maraton i koniec sezonu.
Maraton Poznań – czuję się fantastycznie! Mam odpowiednią wagę, jestem „dotrenowany” optymalnie. Zrobiłem wszystkie kluczowe jednostki. Do POznania przyjeżdżam dzień wcześniej, nie muszę prowadzić – pełen komfort. Głowa pracuje intensywnie. Znów prowadzi mnie to na manowce stawiana sobie niepotrzebnych celi. Przyjechałem po życiówkę, ale złamanie 3:30 wydaje się możliwe jak nigdy. Startuje mocno, wszystko gra, nawet bardzo dobrze do 30 km. Nieznany całkowicie ból i decyzja, wytrzymać (może się uda?) Czy trochę odpuścić i zgarnąć PB? Odpuszczam, kończę poprawiając się na dystansie maratonu o 10 minut! Mega progres. Dla mnie jednak to tylko nagroda pocieszenia. Wymyśliłem , że mogę i stać mnie na więcej… ten mindeset musi się zmienić, to mój największy cel na 2020 rok!
Podsumowanie
Debiut w zawodach Ironman nie musi się wiązać z katorżniczym treningiem. Ogromne objętości treningowe to okres bezpośredniego przygotowania startego – między 30 a 60 dni do startu. Wtedy robi się naprawdę ciężko. Bez odpowiedniej bazy tlenowej większość takich jednostek jest „nie do zrobienia” przez amatora. Warto pamiętać, że przy planowaniu wymiaru czasu na treningi często pomija się logistykę – która w mojej ocenie powoduje podwojenie niezbędnego czasu. Dojazdy, pranie, higiena, przygotowanie odżywek, odpowiedniego jedzenia itd itp. samo się nie zrobi. To wszystko powoduje, że przy pracy zawodowej zostaje niewiele czasu dla rodziny. O regeneracji i czasie „dla siebie” nie ma już mowy. I tutaj leży największa różnica w wynikach amatorów – kto ma więcej czasu na regenerację, ma lepszy wynik. Takie jest moje doświadczenie po 6 latach zabawy z tematem. Nie kasa, nie sprzęt, nie zabawki a odpoczynek robi różnicę.