Klęska urodzaju…

Niedawno usłyszałem „czekaj no, przywali Ci w robocie to się skończą triathlony, biegania … pływania” no i dokładnie tak się stało. Ostatni tydzień to klęska urodzaju w firmie. Na zaplanowany w niedzielę Test Coopera, choć zapisany, przygotowany i w ogóle najzwyczajniej w świecie zaspałem. Później standardowa niedziela w pracy i sprawdzian formy musiałem wziąć we własne ręce – swoją drogą dawno tak nie pobiegałem na treningu, prawie połówka w dwie godziny przy dość niskim tętnie – zadowolony 🙂 !

[sgpx gpx=”/wp-content/uploads/gpx/activity_611397134.gpx”]

Pływanie aktualnie leży i kwiczy – jeden wypad na basen w tygodniu ciężko nazywać treningiem. Całe szczęście z trenerem, więc jakoś się bardziej motywuje i przynajmniej min. 1500m zrobię, ale czas się przestać oszukiwać i dokonać kluczowej zmiany w planie tygodniowym – przenieść jednostki na godziny poranne. Moje marzenie od samego początku wzmożonej aktywności: śmigać rano na basen (np. na 6:00 – aktualnie abstrakcja) albo wybieganie od 6.00 do 8.00, że już o mega wypadach na rowerze nie wspomnę… No nic, jest co zmieniać, jest co poprawiać!

Ogólnie nadrabiam rozwalony plan treningów bieganiem – w tym tygodniu poleciał całkiem solidny kilometraż (50KM). Nauczony doświadczeniem z zeszłego roku, wiem, że bez dłuższych wybiegań pół maraton może zaboleć a ten już niebawem – na oficjalne zamknięcie i zarazem otwarcie sezonu Półmaraton Królewski.

W przypływie chęci posiadania kolejnych kolorowych słupków w statystykach dodałem sobie synchronizację z kontem MyFitnessPal – no faaaajny ten bilans kalorii, ale poważnie ma to ktoś czas na bieżąco uzupełniać, wpisywać? Z moją fazą do perfekcyjnego wprowadzania wszystkich detali można się na tym nieźle zawiesić, a ja nie mam czasu teraz zjeść jak człowiek a co dopiero to rozwalać na aminokwasy. Na razie musi poczekać, aż się zaadaptuje do nowych warunków w pracy.

Kolejną nowością może być aranżacja treningów na nieznanym terenie. Szykuje mi się kilka wyjazdów służbowych i sam jestem ciekaw jak mi się to sprawdzi – bieganie wcisnę gdzie się da, ale zwiedzenie „obcych” basenów może być uciążliwe. Nad rowerem się nie zastanawiam, tylko MTB na szosę w tym roku (na zewnątrz) już się raczej nie wybiorę.

%d bloggers like this: