Pamiętnikowy raz!

Ten wpis potraktuje jako czysto pamiętnikowy, drugi raz zdarza mi się, przed zawodami sytuacja w życiu którą nazywam kumulacją stresu – chciałbym mieć za rok lub dwa odniesienie, czy ma to jakiś znaczący wpływ na moje wyniki sportowe. Ilość zdarzeń, które istotnie wpływają na moje samopoczucie jest w ostatnich dniach nad wyraz okazała. Z dawna planowana wizyta mojej Mamy w szpitalu stała się faktem, sytuacja w pracy utrzymuje się na standardowym irytującym poziomie – w nowych projektach stagnacja, w starych festiwal radosnych żądań bez poparcia adekwatnym finasowaniem. Do tego mój promotor po miesiącu milczenia, przypomniał sobie o konieczności wyznaczenia terminu obrony – nie ma co zwlekać – niech będzie za tydzień. Reasumując, kampania wrześniowa pełną parą.

A co to ma do startów i treningów – a no ma, ilość wypijanych kaw dziennie drastycznie wzrosła, regularność posiłków – zapomnij, rozważny trening – przestał istnieć. Wczoraj zmęczyłem 27Km na szosie (na dwa razy..), sensowna średnia kadencja – 85-90, na prędkość patrzyłem mniej. Dzisiaj może wrzucę szybkie intensywne bieganie, żeby mięśnie zaskoczyły i dostały informacją, że niebawem coś się wydarzy.

Przestaje się już męczyć myślą o złamaniu 3h, tak się tego zrobić nie da. Ale uczę się i następny raz będzie już inaczej przygotowany – o tyle na ile „życie” pozwoli rzecz jasna – dawno przestałem się już siłować z Bogiem kto tu i teraz oraz na co ma wpływ.

Dużo myślę też o samym pisaniu i sposobie w jaki chcę to robić, co chcę przekazać i komu – na ile to wszystko ma sens i jaki powinno mieć charakter. Wraca do mnie bez przerwy idea narracji takiego przedsięwzięcia. Szukam, sprawdzam, oglądam – wszędzie gdzie zatrzymam się na dłużej mam wrażenie mitologizacji personalnych przedsięwzięć i choć bardzo sobie cenię ludzi za wszelkiego typu wyzwania, które popychają ich dalej na drodze samorealizacji – to klimat bezustannej walki z bliżej nie określonym wrogiem coraz bardziej powszednieje.

Chcę się zmieniać, robić coś pożytecznego dla siebie i dla innych, dla najbliższych – to wymaga ciągłej weryfikacji swojego postępowania, ciągłej pracy, dzień po dniu nudnej i żmudnej – nie tylko walki czy poddania się wtedy kiedy wymaga tego sytuacja lecz zdrowej i trzeźwej oceny. Każde wyzwanie któremu stawiamy czoła, do którego się przygotowujemy czyni nas silniejszymi, lepszymi każdego dnia.

Trochę mało sportowo – no ale cóż, może właśnie „tędy” droga? Na koniec mały cytat, z „Jakie piękne samobójstwo” Rafała A.Ziemkiewicza.

„..mit, jak to mit, wymaga uproszczenia, a mało do zmitologizowania się nadają nudna praca (..) ze swoją monotonią, codzienna banalność działania (…) – prościej pojechać frazesem o cierpieniu, które uszlachetnia, i przegranej, która dodaje sił do dalszej walki…”

%d bloggers like this: