To nie tak, że przez ostatnie 10 lat zabawy w rekreacyjny triathlon nie miałem pojęcia o istnieniu świata biegów ultra czy po prostu biegów terenowych, górskich, ogólnie wszystkich odmieńców od szosowego świata. Jeden z moich ulubionych filmów motywacyjnych, który absolutnie każdemu tutaj polecam i robiłem to też w przeszłości The Barkley Marathons: The Race That Eat’s His Young zawsze rozpalał do granic możliwości moje marzenia o ekstremalnym wyzwaniu tego rodzaju. To już nawet nie chodzi o dystans, teren, przewyższenia ale totalny chaos z jakim tam trzeba się zmierzyć – począwszy od procesu rekrutacji na bieg który jest owiany tajemnicą i w zasadzie sprowadza się do jakiego hermetycznego systemu poleceń wśród braci ultra, do której nie wpada się tak po prostu.
Do dokumentu wracałem wielokrotnie, znalazłem też kilka nowych na YouTube trochę kopiujących w klimacie pierwowzór trochę słabszych ale podgrzewających klimat. Ogólnie plany zdjęciowe są tam ograniczone przez organizatora, co szczególnie widać w produkcjach amatorskich z 2023 – pilnują sobie legendy i dobrze!
Wracając do meritum. Na przestrzeni lat w przygotowaniach do przeróżnych startów, bieg przełajowy jako jednostkę treningową stosowałem regularnie ale bez szukania szczególnych wyzwań w tym klimacie. Wyjątkiem może jest tutaj sezon 2019/2020 gdzie będąc jeszcze w gazie po starcie w pełnym IM, po życiówce na dystansie maratońskim która wykręciłem w Poznaniu, pobiegałem GPK (Grand Prix Krakowa w Biegach Górskich) na dystansie 23k – z tego co pamiętam trzy razy, gdyż jest to impreza rozgrywana w cyklu 5 biegów co miesiąc. Jak ktoś myśli, że co to za bieg górski w centrum Krakowa to zapraszam na trasę GPK 23k (Harda Dwudziestka Trójka) do Lasku Wolskiego, zaraz po, chętnie porozmawiam o wrażeniach (STRAVA link). Crossy biegałem zanim jeszcze oddałem się w ręce obecnego trenera, naczytałem się o tej jednostce samych cudów u Jerzego Skarżyńskiego, którego metodyką może aktualnie uważam za bardziej toporną niż na początku przygody z bieganiem, to co do korzyści z biegania pod górę i z góry w zróżnicowanym terenie nie mam żadnych wątpliwości. Szukałem różnych tras mieszkając jeszcze w Krakowie były to okolice wspomnianego Lasku, Zakrzówek (tzw. Skałki Twardowskiego) czy w najgorszym przypadku parki Nowej Huty, gdzie na upartego w ostateczności też coś można na micro pętli podbiegać.
Zdarzyło mi się kilka startów w Biegu Trzech Kopców który jest zaliczany do tzw. biegów anglosaskich a mój absolutny debiut w bieganiu w postaci zorganizowanych zawodów miał miejsca na uwaga: VII Międzynarodowe Otwarte Mistrzostwa Krakowa w Biegu Górskim Bieg Trzech Kopców – tak, tak na pierwszy w życiu start wybrałem nie inaczej, bieg górski – dokładnie 10 lat temu, 6 czerwca 2013 roku. Oczywiście zawsze się znajdzie powód do szydery bo 106m przewyższeń to nie jest, żaden szok, szczególnie teraz gdy mieszkam w okolicy gdzie wyjście do spożywczaka jest już większym wyzywaniem niż ten bieg – ale na początku drogi to był spoko „czelendż”. Kończąc już te wspominki dodam, że zejście poniżej 1 godziny na tej trasie było swego czasu dla mnie niezłym wyczynem. Jeśli chodzi o pozostałe przygody w terenie to „jedenastki” w ramach GPK Krakowa biegam w zasadzie co roku od wielu lat, tutaj z kolej bariera godziny jest dla mnie nadal w sferze „może kiedyś”.
O co chodzi z Trial’em i dlaczego „musi” być ultra?
Gdy spoglądałem w stronę biegów ultra dziesięć lat temu to była to nisza dla nielicznych maniaków w Polsce. Imprezy dopiero się tworzyły a ich legenda kiełkowała w zamkniętych kręgach. Marketingowo temat nie istniał (przynajmniej na naszym gruncie), nawet triathlon był jeszcze wtedy egzotyką ale już kusił amerykańskimi filmami motywacyjnymi czy dobrze zorganizowanymi imprezami z mocnymi sponsorami w tle). Na organizację takiej imprezy potrzeba morze kasy, a gdy klient jest niezdecydowany może być różnie. W każdym razie do mojej świadomości bardziej przebił się Ironman (wtedy jeszcze nie wiedziałem, że złożoność i porąbana logistyka nie są zarezerwowane tylko dla tego sportu). Było tutaj wszystko, kilka dyscyplin w których można się rozwijać motorycznie, ryzyko, strach i wyzywania – zresztą tutaj piszę więcej na ten temat: Triathlon na Kryzys wieku średniego.
Rzeczywistość imprez Ultra na rok 2013 w Polsce była następująca. Rusza epicki Chudy Wawrzyniec, który swą pierwszą imprezę miał w sierpniu 2012 a w kalendarzu imprez górskich ultra wyprzedziły go Bieg Rzeźnika (Bieszczady), Sudecka Setka i Bieg 7 Dolin (Beskid Sądecki). Zatem mamy 4 imprezy… Wiadomo do startu wystarczy tak naprawdę jedna, w Beskid czy Bieszczady daleko nie mam ale chyba moja psychika nie ogarniała takiego wysiłku biegowego. Triathlon wygrał, na listę wyzwań wjechał pełny Ironman przed ukończeniem czterdziestki, 6 lat na przygotowanie… (teraz generacja Z na YouTube to się o takich imprez w 6 miesięcy przygotowuje więc czasy się zmieniły), dla mnie to był game i lifechanger.
Bieg w terenie, w górach w lesie czy też innych zróżnicowanych okolicznościach to coś zupełnie innego niż nawet pofałdowany bieg uliczny. Ilość mięśni jaka jest zaangażowana w ruch to inna bajka. Mamy też inne tempo biegu, inne problemy żywieniowe oraz techniczne. Mamy też do ogarnięcia … naturę, która w krótkich biegach ulicznych (maraton też się do takich zalicza jeżeli mówimy już o ultra i o kimś kto nie wstaje z kanapy) jest w miarę ujarzmiona, najwyżej będzie padać… W biegach terenowych dzieje się dużo, wiatr, śnieg, ślisko, błoto, mokro, zimno, kilka rodzajów nawierzchni, w górę (to akurat łatwiej) czy tam ostro w dół po kamieniach (niestety jeszcze nie potrafię). To jest zupełnie inna dyscyplina. Wszystko to składa się na dystanse które wprawiają w osłupienie np. 160 km i więcej co powoduje, że łapiemy się na nieznane dla mnie jeszcze doznania jak brak snu przez dwie doby, co z tym się wiąże bieg po ciemku, odwodnienie, osłabienie, wycieńczenie … brzmi naprawdę dobrze 🙂
Prawda jest jednak taka, że zróżnicowanie terenu sprzyja większym dystansom. To już wiem z swojego doświadczenia. Zrobienie szybkich (jak na moje możliwości) 17 km po płaskim to spore wyzwania gdy dla odmiany bieg w terenie na tym samym dystansie traktuje jak wycieczkę do której nie przygotowuje się szczególnie.
Bieg w terenie w przeciwieństwie do ulicznego jest całkowicie nielrzewidywalny i niepowtarzalny. Krajobraz miasta nie ulega tak gwałtownej zmianie w wyniku czynników naturalnych jak ten … naturalny? Przyroda jest potężna w swojej nienaruszonej postaci. Tego nie da się doświadczyć na ulicy Krakowa czy Warszawy, to musi być jakiś szczyt Beskidu, Tatr, Alp … cholera wie może dopiero Cold Water Park w Teenese?
Po prawie roku pracy nad techniką biegu (o tych przygodach więcej w innym wpisie), przy okazji przerwą od startów Tri bieganie stało się dla mnie znów numerem jeden. {link do wpisu} Moja historia biegowa nie jest może spektakularna jeśli chodzi o wielkie wyniki, jest to jednak kilka maratonów ulicznych, dziesiątki półmaratonów, dyszek i piątek itd. Jeśli już startowałem to w biegach lub Tri, nie zdarzyło mi się w wyścigu kolarskim czy jakimś evencie pływackim dla AG. Bieganie to mój baseline. Takie są fakty.
Ultra świat 10 lat później.
Zaglądałem ostatnio w internet i BUM. Świat polskiego ultra przeszedł 10 letni burzliwy okres dojrzewania i mamy do wyboru zatrzęsienie profesjonalnie zorganizowanych imprez biegowych. Na różnych dystansach, przez cały rok, z kosmicznym lub małym przewyższeniem, dosłownie rzut kamieniem od mojego miejsca zamieszkania co logistycznie rozwiązuje mi wiele problemów. Małopolska i Śląsk to są absolutne sztosy jeśli chodzi o imprezy Ultra. Po prostu WOW. Ostatnie miesiące pokazały, że dobrze czuje się na dłuższych wolniejszych treningach w terenie więc zajawka znalazła podatny grunt. Zresztą nie ukrywam, że odmienianie kolejny raz przez przypadki przygotowań do startu połówce czy całym IM, poniżej ileś tam chwilowo mi nie leży, mam lekki przesyt tym klimatem, potrzebuje odskoczni aby wrócić na mocne zakończenie kariery triathlonisty amator. Ostatni start w Gdyni pokazał, że muszę coś zmienić aby jeszcze w Tri coś osiągnąć i zmieścić się kiedyś na pudle w AG. No to zmieniam 🙂
Musi być jakieś wyzwanie inaczej to tylko treningi w krzakach i pagórkach.
W przypadku triathlonu IM był oczywistym Graalem. W Ultra Trail nie jest to już takie dla mnie oczywiste. Tak na dobrą sprawę nawet nie wiem co by tu można położyć na górze tego wyzwania. Dystans? Tutaj nie ma limitów, wszystko Może te kilka euforycznych epizodów z biegania po lasku zostanie zmiecionych z planszy pierwszym lepszym dłuższym startem w górach? Jeszcze we wrześniu planuje to sprawdzić podczas Małopolskiej Triady Etapowej (wariant 2 dni 3 biegi 50 km po górkach powinno mi temat wyjaśnić). Miesiąca października jeszcze nie planuje, bo ostatnio moje planowanie to tylko źródło dodatkowej frustracji i bardziej sprawdza mi się agile life (o tym pomyśle też napiszę kiedyś więcej). W każdym razie nie jest to jeszcze impreza punktowana ale jeżeli będzie jakaś kolejna w ultra, to już będzie.
Jakie punkty? Za co? Można to wymieniać na nagrody?
Tak, tak okazuje się, że świat biegów ultra został uporządkowany bo do najbardziej epickich imprez zrobiła się kolejka dłuższa niż możliwości organizatorów. Na chwilę obecną dowiedziałem się o dwóch rankingach w którym można (oczywiście nie trzeba jeżeli nie ma się aspiracji startować w imprezach o większej randze) zbierać punkty i doświadczenie (performance index, stone’s – jak w grach, zajebiście, jest też podobna analogia do slotów w IM) Aby można było startować w finałach serii czyli: UTMB Mount-Blanc https://montblanc.utmb.world/races/utmb oraz drugi ranking ITRA przy którym funkcjonuje również liga międzynarodowa i jest tez on kluczem eliminacyjnym do szczególnie trudnych technicznie imprez (w Polsce jest to np Bieg Grania Tatr). Obydwa rankingu porządkują i standaryzujący imprezy, można się tez kierować doborem kolejnych startów wg odpowiednich wartości przypisanych przez organizatorów tak aby na początku drogi ultra nie zapakować się na imprezę zdecydowanie ponad siły, nawet nie myśle tu o wytrzymałości a trudności technicznej trasy. Oczywiście jak już wspomniałem można to olać i startować gdzie się nam podoba z puli lokalnych mniej prestiżowych zawodów. Analogia jaka widzę weź TRI to mityczny start na mistrzostwach światach organizowanych na Hawajach czy Nowej Zelandii, dystans ten sam ale żeby się tam wybrać trzeba wcześniej wywalczyć miejsce w postaci tzw. slota. Zasady nie są tak skomplikowane, organizator określa ilość slotów do rozdania na danej imprezie z pod czerwonego m z kropeczka i kto się załapie na podium zgarnia slota. Niektórzy z niego rezygnują, obowiązuje zasada roll down wiec przy dobrym zbiegu okoliczności pierwsza dycha w AG na zawodach ma na slota szanse.
Mało jeszcze wiem o wspomnianych rankingach ale próg wejścia wydaje się być niższy niż na Hawaje. Pisze to oczywiście trochę z pozycji kanapowego leszcza bo ukończenie Ultra 160 km aby zdobyć kamyk który pozwala wziąć udział w loterii pod warunkiem ze się przez ostatnie trzy lata haratało biegi budujące performance index na poziomie 650 pkt lub więcej do prostych na pewno nie należy. No ale to taki króliczek którego można gonić i przy okazji świetnie się bawić na imprezach w najpiękniejszych regionach w Polsce. IM pod tym względem przegrywa dość mocno bo do wyboru na 2023 rok mamy tego na dystansie pełnym jedna lokalizacje, Gdynię. Po szanse na slota trzeba trochę pojeździć po Europie. Oczywiście również można zlać brand Ironmana i cieszyć się pokonywaniem tego dystansu na szeregu imprez w Polsce, co kto lubi i potrzebuje. Ostatecznie w ogóle nie ma potrzeby startować w zawodach a całość trzaskać na treningach, znam i takich zawodników.
No ale dość o punktach i rankingach, co to jest to UTMB?
Na szczycie piramidy tego cyklu są trzy biegi, festiwal to już nieźle rozbuchany brand i więcej można sobie poczytać na ich stronie na potrzeby tego wpisu powiem tylko ze baza startowa w Chamonix, Alpy, 170km, trzy kraje, tysiące przewyższenia i kilka nocy bez snu to mniej więcej to na co ludzie czekają ze łzami w oczach na linii startu wiśni na torcie tej imprezy czyli Ultra Trail Mount Blanc. Niestety leszczy tam nie zapraszają, albo może i lepiej dla leszczy.
Koniec części pierwszej, chciałem zrobić krótki wpis na swoje urodziny aby mieć pamiątkę swojej zajawki i zobaczyć jak długo potrwa. Poprawki, linki itp później. Cześć druga niebawem.